Diagności sprawdzają DPF

Niemiecki automobilklub ADAC alarmuje, że coraz większa liczba nowych aut z silnikami Diesla nie przechodzi w Niemczech pierwszego badania technicznego. To efekt nowych przeglądów technicznych, w ramach których diagności weryfikują sprawność filtra cząstek stałych. Podobne kontrole wkrótce mają się też pojawić na polskich stacjach kontroli.

Nawet 3 tys. euro za wymianę filtra cząstek stałych płacić muszą w Niemczech właściciele prawie nowych samochodów z silnikami Diesla, które nie zaliczają swojego pierwszego badania technicznego po trzech latach od daty pierwszej rejestracji. To efekt obowiązującego od 1 lipca 2023 roku, nowego sposobu kontroli czystości spalin na niemieckich stacjach diagnostycznych. W niedalekiej przyszłości podobny ma też obowiązywać w Polsce.

Jak informowaliśmy pod koniec stycznia, w Polsce toczą się właśnie prace nad zmianą przepisów dotyczących badań technicznych pojazdów. Chodzi głównie o podwyżkę opłat za wizytę na SKP zamrożonych rozporządzeniem z 2004 roku. Wśród argumentów dotyczących podniesienia opłat za badania techniczne jeden szczególnie mocno zaniepokoił polskich kierowców.

Oznacza to, że każda SKP w Polsce musiałaby zainwestować w nowy sprzęt. Koszt takiego urządzenia to dziś około 6,5 tys. euro czyli ponad 28 tys. zł

Nowe przeglądy rejestracyjne w Niemczech. Trzyletnie diesle nie mają szans

Nowe urządzenia na SKP pozwoliłyby uszczelnić system badań technicznych pojazdów, zwłaszcza w przypadku aut wysokoprężnych wyposażonych w filtry cząstek stałych i urządzenia selektywnej redukcji katalitycznej (SCR) tlenków azotu NOx. Chodzi więc o lepszą kontrolę samochodów napędzanych silnikami Diesla spełniającymi normy emisji spalin Euro 5 i Euro 6. Co ciekawe podobne urządzenia od kilku miesięcy działają w Niemczech i zdążyły już mocno dać się we znaki niemieckim kierowcom.

Nowe badania techniczne w Niemczech. Diagnosta liczy cząstki stałe

Jak przypomina ADAC, pomiary polegające na zliczaniu emitowanych przez pojazd cząstek stałych obowiązują na niemieckich stacjach kontroli pojazdów od 1 lipca 2023 roku. Podobnie jak w Polsce, gdzie wciąż badany jest współczynnik przenikalności świetlnej spalin (za pomocą dymomierzy), niemiecki diagnosta wykonuje trzy pomiary i wyciąga z nich średnią.

W lutym opublikowano pierwsze statystyczne dane dotyczące skuteczności nowej metody kontrolowania pojazdów. Wynika z nich, że taki przegląd oblało blisko 32,3 tys. (3,4 proc.) z niemal 951 tys. aut skontrolowanych w ten sposób między 1 sierpnia a 30 października 2023 roku. W grupie aut legitymujących się przebiegiem do 50 tys. km nowy pomiar czystości spalin (AU) oblało 2,8 proc. skontrolowanych samochodów. W przypadku aut z przebiegiem między 50 a 100 tys. km było to już 3,3 proc., a wśród pojazdów, które pokonały ponad 160 tys. km – 4,7 proc

Diagności sprawdzają filtry cząstek stałych. Problem nawet w trzyletnich autach

Wprowadzenie nowej metody kontroli ujawniło, że poważne problemy z zaliczeniem obowiązkowego badania technicznego mogą mieć nawet właściciele trzyletnich aut z silnikami Diesla. Okazało się np., że nowy test bywa poważnym wyzwaniem np. dla właścicieli wysokoprężnych Fordów z silnikami 1,5 l TDCI. Nowa metoda pomiarowa ujawniła, że stosowany przez producenta filtr cząstek stałych przestaje spełniać swoje zadanie nawet po 3 latach od zakupu, a jedyną naprawdę skuteczną formą naprawy jest jego wymiana. W serwisie zostawić trzeba wówczas nawet 3 tys. euro. 

Ford ma problem z 1.5 l TDCI. Trzyletnie auta oblewają przegląd

W przypadku Forda sprawę komplikuje fakt, że filtry cząstek stałych często są niedostępne w ASO i jedyną drogą do zaliczenia badania technicznego jest – doraźne – czyszczenie filtra cząstek stałych, które nie rozwiązuje istoty problemu. Niemiecki oddział Forda poinformował ADAC, że producent pozostaje w ścisłym kontakcie z KBA (Federalny Urząd Transportu) i „pełną parą” pracuje nad aktualizacją oprogramowania oraz zmianą konstrukcji samych filtrów cząstek stałych.

źródło: interia.pl